Czy profilaktyce potrzebne są badania?
„Przecież i tak wszyscy wiemy, że większość młodzieży pije i pali, a pewna jej część sięga po narkotyki. Badania niczego nowego nie powiedzą. Nie mają żadnego wpływu na istniejącą wokół nas rzeczywistość. Wiemy w jakim żyjemy środowisku, wystarczy przejść się wieczorem po ulicach, zajrzeć do kilku klubów czy dyskotek i dowiemy się tego samego, co piszą w raportach z badań. Czy wobec tego jest sens wydawać na nie pieniądze? Nie lepiej na coś konkretnego”?
Tego typu opinie wciąż pojawiają się w wielu lokalnych samorządach, a wyrażający je radni lub decydenci z nostalgią wspominają czasy swojej młodości podkreślając, że kiedyś młodzież była zupełnie inna – w domyśle – lepsza. Nie można ich bagatelizować ani lekceważyć, ponieważ w znacznym stopniu odzwierciedlają to, co wydaje się dziś poważną słabością znacznej części badaczy i koordynatorów działań profilaktycznych, tj. pomysłów na praktyczne „zagospodarowanie” i wykorzystanie wyników badań.
Od kilku lat staram się uważnie obserwować rynek badań społecznych w Polsce, zwłaszcza w obszarze tzw. wykluczenia społecznego i mam głębokie przekonanie, że w wielu wypadkach zarówno wyniki, jak i wnioski formułowane na podstawie tych badań nie są przedmiotem poważnych merytorycznych dyskusji i nie mają większego wpływu na decyzje dotyczące priorytetów lub lokalnych strategii działań.
W większości przypadków traktuje się badania jedynie jako „materiał wyjściowy” do opracowania jakiegoś dokumentu programowego np. nowego, kilkuletniego programu profilaktyki i rozwiązywania problemów alkoholowych oraz przeciwdziałania narkomanii, poświęcając jeden z jego rozdziałów przedstawieniu najważniejszych wyników. To oczywiście podnosi rangę tego dokumentu i osadza go w pewnych ramach społecznych, często cytowane wyniki stanowią także uzasadnienie dla przyjętych wcześniej kierunków i strategii działań. Wydaje się jednak, iż takie „wykorzystanie” wyników – choć trafne i uzasadnione – jest dalece niewystarczające.
Prawdziwym wyzwaniem jest dotarcie do rodziców nastolatków. To oni, jak pokazują szczegółowe wyniki badań, mają istotny wpływ na nasilenie używania alkoholu i narkotyków przez młodzież. Dlatego za wszelką cenę warto podjąć działania, które pozwoliłyby przekazać rodzicom najważniejsze wyniki i konkluzje z badań. Warto pamiętać, iż w każdej szkole mają oni swoją reprezentację w postaci rady rodziców, w której zwykle działają osoby chętne do współdziałania ze szkołą w różnych ważnych sprawach.
Jestem przekonany, sam będąc przez kilka lat w takiej radzie, że energia i pomysłowość tych osób pomogą w realizacji tego celu. Wartościowym pomysłem byłoby np. zorganizowanie w szkole – godzinę przed wywiadówką – panelu dyskusyjnego z udziałem kilku rodziców oraz ekspertów zewnętrznych, którzy wcześniej mieliby okazję zapoznać się ze szczegółowymi wynikami badań. Działanie to powinno być prawdziwym wydarzeniem w życiu szkoły, projektem posiadającym własny budżet i marketing. A także odpowiedni, najlepiej kontrowersyjny lub zmuszający do myślenia tytuł, np. „Zakazywać czy wychowywać?”. Warto w tym miejscu podkreślić, iż zakazywanie, czyli wprowadzanie określonych zasad i konsekwencji obowiązujących w domu rodzinnym jest jednocześnie elementem wychowania młodzieży, tak więc konkluzja z takiej debaty dla wielu rodziców mogłaby być naprawdę inspirująca, np. wychowywać stosując mądre zakazy.
Czy warto wybierać najtańsze badania… i co to oznacza w praktyce?
Lokalne diagnozy nie mają być badaniami naukowymi. Nikt rozsądny od nich tego nie oczekuje, nie oznacza to jednak, że nie muszą spełniać podstawowych kryteriów metodologicznych. Niestety w wielu samorządach osoby odpowiedzialne za koordynację działań profilaktycznych nie mają podstawowej wiedzy na temat metodologii badań, a jedynym kryterium, jakim kierują się przy wyborze realizatora badań, jest najniższa cena za ich realizację. W efekcie zlecane są badania, które nie mają żadnej wartości poznawczej, są w czystej postaci marnotrawieniem publicznych pieniędzy. Oto przykład.
Niedawno otrzymałem zapytanie ofertowe ze średniej wielkości miasta we wschodniej Polsce (kiedyś miasto wojewódzkie), dotyczące przeprowadzenia diagnozy problemów uzależnień od substancji psychoaktywnych wśród dorosłych mieszkańców. Jedno z podstawowych założeń dotyczyło reprezentatywności próby badawczej, która miała wynosić 150 do 200 osób. W rozmowie telefonicznej, jaką przeprowadziłem z osobą odpowiedzialną za realizację tego badania, dowiedziałem się również, że jedną z metod dopuszczalną w tym przypadku może być sonda uliczna. Wszystkie te założenia były podporządkowane jednemu celowi – zrobić to jak najtaniej. Ważne, aby mieć dokument, raport z badań. Jaką wartość może mieć badanie przeprowadzone w kilkudziesięciotysięcznym mieście na próbce 150–200 osób? Jaki będzie błąd statystyczny w takim badaniu? Jak można zinterpretować wynik, że w ostatnim roku po narkotyki sięgało tam między 5 a 20% mieszkańców? Jakich mieszkańców? Przy tak niskich liczebnościach niemożliwe są żadne poważne analizy ani w rozbiciu na płeć, ani na grupy wiekowe. Co nam dają takie badania? Absolutnie nic, są jedynie dowodem całkowitej ignorancji zarówno tych, którzy je zlecają, jak i tych, którzy gotowi są je realizować.
Inny przykład. Kilka lat temu pracując w jednej z renomowanych firm badawczych ze zdumieniem przeczytałem raport, opracowany przez moich kolegów socjologów z przeprowadzonego rok wcześniej (zanim podjąłem tam pracę) badania nastolatków dotyczącego używania alkoholu i narkotyków. W jednym z miast zachodniej Polski równolegle przebadali oni młodzież z czterech różnych grup wiekowych (od 12. do 16. r.ż.). Uzyskane wyniki zagregowano i przedstawiono jako jeden wspólny rezultat z badań nastolatków w mieście X. Takie było założenie zleceniodawcy, czyli urzędu miasta, które zleciło realizację projektu. Nikomu nie przyszło do głowy, że wrzucenie „do jednego worka” wyników badań szóstoklasistów, uczniów różnych klas gimnazjów oraz szkół ponadgimnazjalnych i pokazanie jednego wspólnego wyniku, który mówi, iż ponad 20% młodzieży w tym mieście upija się oraz używa narkotyków, z punktu widzenia profilaktyki jest informacją całkowicie bezużyteczną. Nie wiemy bowiem, czy wynik ten odnosi się do dwunasto-, piętnasto- czy może osiemnastolatków. Nie możemy także porównać go z żadnymi badaniami ogólnopolskimi (ESPAD, HBSC), które zawsze odrębnie charakteryzują poszczególne grupy wiekowe. 20% szóstoklasistów palących marihuanę w ciągu ostatniego roku byłoby wynikiem katastrofalnym i oznaczało konieczność podjęcia nadzwyczajnych środków interwencyjnych, z kolei 20% sięgających po marihuanę licealistów wydaje się wynikiem zaskakująco niskim, zdecydowanie lepszym niż w większości polskich miast. W tym kontekście ocena uzyskanego wyniku badania jest po prostu niemożliwa. Powyższe przykłady jasno pokazują, iż wybierając realizatora badań nie warto kierować się wyłącznie niską ceną. Istotnym kryterium powinno być także doświadczenie badawcze, oparte nie tylko na liczbie zrealizowanych projektów, ale również kompetencjach zawodowych w zakresie profilaktyki i psychoedukacji. Poszukując wykonawcy badań, warto już na wstępie postawić warunek, aby raport i prezentacja wyników nie ograniczały się wyłącznie do pokazania procentów, ale zawierały także konkluzje z pogłębionych analiz wieloczynnikowych i rekomendacje do działań praktycznych.
Prosta diagnoza czy może coś więcej, czyli… o co warto zapytać?
Zanim zapadną decyzje o realizacji badań, warto sformułować kilka kluczowych pytań badawczych. Należy podkreślić, iż badania prowadzone w obszarze profilaktyki powinny nie tylko pokazywać rozpowszechnienie różnych zjawisk społecznych, ale także pomagać w ich lepszym zrozumieniu, wskazywać związki oraz wpływy pomiędzy różnymi czynnikami, które opisują te zjawiska. Oczywiście nie możemy oczekiwać, że samo przeprowadzenie badania pomoże nam w rozwiązaniu jakiegoś problemu, tak samo, jak idąc do lekarza, nie oczekujemy, że zaraz po badaniu będziemy zdrowi. Najpierw musimy wykupić przepisane nam lekarstwa, a następnie stosować je przez jakiś czas, zgodnie z zaleceniem lekarza. Dopiero wówczas możemy liczyć na poprawę naszego zdrowia. Niestety w profilaktyce ryzykownych zachowań młodzieży ten mechanizm jest nieco bardziej skomplikowany. Po pierwsze nie każdy badacz jest jednocześnie „lekarzem”, tzn. specjalistą rozumiejącym, na czym polega nowoczesna profilaktyka, nie każdy posiada wiedzę o czynnikach ryzyka i czynnikach chroniących oraz umiejętność pogłębionej interpretacji danych. Większość badań realizowanych na zlecenie samorządów terytorialnych ogranicza się jedynie do diagnozy skali zjawiska, pokazując rozkład procentowy nastolatków używających różnych substancji oraz ich opinie nt. dostępności tych substancji, subiektywnej oceny ryzyka związanego z ich używaniem, a także kilku innych związanych z tym kwestii. To z pewnością ważne i potrzebne informacje, ale zdecydowanie niewystarczające. Czego najbardziej brakuje większości tego typu badań? Przede wszystkim pokazania związków pomiędzy nasileniem używania alkoholu i narkotyków a szeregiem czynników psychospołecznych, które wpływają na zachowania nastolatków, np. przekonanie o rozpowszechnieniu zjawiska w środowisku rówieśniczym, jakość relacji z rodzicami, stosunek do nauki, pozytywne oczekiwania związane z piciem lub używaniem substancji itp. Istotnym elementem pozwalającym ocenić rzeczywistą skalę danego zjawiska jest także porównanie uzyskanych wyników z rezultatami podobnych badań, przeprowadzonych w innych miastach/regionach lub skali całego kraju.
Co pokazują szczegółowe analizy?
W badaniach przeprowadzonych w 2011 r. przez Instytut Psychologii Zdrowia Polskiego Towarzystwa Psychologicznego (w pełni porównywalnych z badaniami ESPAD 2011) w Warszawie, Krakowie, Łodzi, Kaliszu, Siedlcach, Radomiu, Rudzie Śląskiej, Sosnowcu oraz województwie łódzkim i podkarpackim, szczególną uwagę zwrócono na kwestię korelacji pomiędzy wybranymi zmiennymi. W ramach szczegółowych analiz wyodrębniono te czynniki, które istotnie wpływały na nasilenie doświadczeń związanych z używaniem substancji psychoaktywnych przez młodzież (zmienna utworzona poprzez zsumowanie punktów wyliczonych na podstawie odpowiedzi badanych uczniów na pytania dotyczące picia alkoholu, upijania się, palenia papierosów i używania marihuany – w ostatnich 30 dniach). Jednym z takich czynników jest poczucie kontroli ze strony rodziców (korelacja ujemna na poziomie 0,01). Związek ten stwierdzono w badaniach przeprowadzonych w kilku miastach (m.in. w Warszawie, Krakowie, Łodzi) i obu badanych województwach. Im silniejsze było poczucie kontroli ze strony rodziców, tym mniejsze było nasilenie doświadczeń związanych z używaniem substancji psychoaktywnych. To bardzo ważny wniosek, mający również szereg istotnych implikacji. Choć wcześniej zwracali na to uwagę także inni badacze, jego największą wartością jest to, iż wypływa on z konkretnych, lokalnych badań i może być jednoznaczną wskazówką dla rodziców badanych nastolatków. Obok kontroli zachowań podejmowanych przez młodzież, wielu specjalistów zwracało także uwagę na kwestię wsparcia ze strony rodziców. Ten czynnik również był wyraźnie wyodrębniony w przeprowadzonych badaniach. Także w tym przypadku odnotowano istotną, ujemną korelację pomiędzy poczuciem wsparcia ze strony rodziców (emocjonalnego, uczuciowego, ekonomicznego), a używaniem substancji psychoaktywnych. Im silniejsze było poczucie wsparcia ze strony rodziców, tym mniejsze nasilenie doświadczeń,związanych z używaniem substancji psychoaktywnych. Wspierając nasze dzieci w różnych trudnych momentach, pokazując im, że mogą na nas liczyć, budujemy ten rodzaj relacji, który w opinii różnych specjalistów jest ważnym czynnikiem chroniącym je przed ryzykownymi zachowaniami, związanymi z alkoholem lub narkotykami. Kolejnym czynnikiem, jaki istotnie koreluje z nasileniem używania substancji psychoaktywnych, jest przekonanie o istnieniu w domu rodzinnym ściśle określonych zasad, sformułowanych przez rodziców, dotyczących zachowania nastolatka. Im silniejsze jest to przekonanie, tym mniejsze jest nasilenie doświadczeń związanych z używaniem substancji (korelacja istotna na poziomie 0,01).
Oprócz wymienionych powyżej czynników związanych z procesem socjalizacji, warto także zwrócić uwagę na kilka innych elementów. Jednym z nich jest przekonanie o powszechności używania substancji psychoaktywnych wśród uczniów. Im silniejsze jest to przekonanie, tym większe jest również nasilenie używania tych substancji. Istotne znaczenie ma także przekonanie o łatwiej dostępności alkoholu i narkotyków. Osoby, które tak właśnie uważają, częściej sięgają po te substancje.
O każdej z tych korelacji można by napisać odrębny artykuł. Mają one poważne podstawy teoretyczne i solidne oparcie w badaniach empirycznych. Mogłyby również stanowić ważny element edukacji rodziców, którzy bardzo często nie wiedzą, jak zachować się w różnych trudnych sytuacjach związanych z dorastającymi dziećmi. Są tylko dwa warunki. Trzeba zrealizować rzetelne lokalne badanie, pokazujące nie tylko rozpowszechnienie używania substancji, ale także wspomniane powyżej związki i korelacje pomiędzy kluczowymi zmiennymi. Drugi warunek to znalezienie kilku osób – rodziców i pedagogów, dla których będzie to ważne zadanie, projekt rozpisany na szereg elementów, równie istotny, jak obchody 20-lecia szkoły czy przygotowanie studniówki. Warto to zrobić i przekonać się, że dobre badania mają wiele do zaoferowania.
Bibliografia podana przez Autora dostępna jest w redakcji.
Publikacja pierwotna: miesięcznik „Remedium” nr 7/2012.